Jacek Sawaszkiewicz
MIĘDZY INNYMI MAKABRA

SZCZENIAK


Solista skończył. Rozważałem właśnie, czy świat oglądany przez kieliszek szampana jest różowy, kiedy do sali wpadł nagi malec. Zatrzymał się na środku parkietu i wrzasnął:
- Gdzie on jest?! Dawajcie go piorunem!
Gwar ucichł. Twarze obecnych zwróciły się ku naguskowi.
- Gdzie on jest?! - powtórzył maluch, tupiąc pulchną nóżką.
- Czy szukasz tatusia? - spytał damski głos z kąta sali.
Malec nie odpowiedział. Przykucnął, zerknął pod bar i stoliki. Niektóre panie z piskiem zakryły kolana.
- Nie ma starego - mruknął brzdąc, wyraźnie zawiedziony. - A powinien tu być.
- Może jest w toalecie? - podsunął chropowaty tenorek.
- A w ogóle o co chodzi? - zainteresowała się krew-z-mlekiem-pani przy sąsiednim stoliku. Jej partner uniósł głowę z piersi, wybełkotał: "Nie, wszystko gra", po czym wyłączył się z rozmowy.
Kilkanaście osób zdążyło ochłonąć.
- Ej, maluchu - powiedział ktoś - czy nie czas do łóżka?
- Co on właściwie tutaj robi? - spytali głośno inni. Berbeć zajrzał za ostatnią kotarę, wrócił na parkiet i zajął pozycję frontalną.
- A co wy tutaj robicie? - spytał zaczepnie, choć taki niewypierzony. - Osiemnaście osób obecnych na sali urwało się dzisiaj z pracy, dwie kobiety są na lewych zwolnieniach lekarskich, a trzech mężczyzn opuściło dniówkę bez usprawiedliwienia. Pomija już w ogóle niepracujących...
Powoli wstaliśmy z miejsc.
- Skąd się tutaj wziąłeś, pętaku? - zagadnął podejrzliwie wodzirej. - Umyj ząbki i jazda pod kołderkę!
- Dobrze gada - wtrącił partner pani-krew-z-mlekiem. - Dać mu wódki!
- Ale to się skończy - kontynuował malec, ani trochę nie speszony. - Obiecuję wam!
Wyprowadził nas tym z równowagi.
- Zabierzcie go stąd! - krzyknęło kilka głosów naraz.
- Zmiataj szczeniaku!
Chwyciliśmy smarkacza za kark, oddaliśmy wykidajle i wróciliśmy na miejsca. Potem spojrzeliśmy na zegar. Było już po północy. Szczeniak zabrał nam tyle czasu, że przegapiliśmy nadejście Nowego Roku.

Do strony Jacka Sawaszkiewicza