Jacek Sawaszkiewicz
Gdzieś tak w roku 1986 na jakiejś tam wycieczce szkolnej kupiłem sobie los
na loterii. Los okazał się szczęśliwy, mogłem sobie wybrać nagrodę w postaci
kolejnego losu lub książki w jego cenie. Wybrałem książkę i wybór był to bardzo dobry, gdyż książką okazała się: "Między innymi makabra" Jacka Sawaszkiewicza.
Całą drogę powrotną autokarem zaczytywałem się w niej. I tak mi już zostało.
Czytałem wiele książek Jacka Sawaszkiewicza wszystkie świetne, ale do tej
pozostał mi sentyment.
Niedawno (w grudniu 2006) udało mi się zdobyć ostatnią, brakującą do kolekcji książkę. Jeśli jesteś w posiadaniu dowolnego tekstu z publikowanych przez niego w czasopismach, to bardzo chętnie przejdę w stan ich posiadania, w dowolny niemal sposób :)
Ku pamięci Jacka Sawaszkiewicza, w ramach możliwości moich, będą się tu ukazywać jego teksty.
Jeśli miało by się okazać, że łamię tym jakoweś prawa autorskie, to oświadczam,
że robię to tylko po to, by zanieść kaganek oświaty tym, którzy Jacka Sawaszkiewicza
nigdy nie czytali. I raczej już poza biblioteką nigdzie indziej tej książki nie znajdą.
I oczywiście, na uzasadnioną prośbę ich usunięcia ze strony, to uczynię.
Kim jest Jacek Sawszkiewicz?
Z MOIM TATKIEM
- Teksty przepisane nadesłał mi Grabcu.
MIĘDZY INNYMI MAKABRA
INNE TEKSTY
Kim jest Jacek Sawaszkiewicz?
Po pierwsze, niestety nie jest.
...
Bardzo chciałem się z nim skontaktować. W końcu, jestem jego fanem.
Gdy internet pojawił się w Polsce na szerszą skalę (można było skorzystać na uczelniach, a szczęśliwcy mieli modemy w domu), postarałem się odnaleźć do niego kontakt.
Udało mi się dorwać e-mail do wydawnictwa, w którym było opowiadanie Jacka Sawaszkiewicza.
27 maja 1999 wysłałem list z prośbą o namiary na niego.
Odpowiedź wydawnictwa z jego e-mailem otrzymałem 16 czerwca.
Następnego dnia wysłałem do Jacka Sawaszkiewicza list.
Nie otrzymałem odpowiedzi.
Zmarł 11 czerwca 1999 roku.
Tak pisał o sobie jeszcze w 1990 roku:
Jacek Sawaszkiewicz
O sobie
Styczeń 1990
Urodził się w Szczecinie, w 1947 roku. Obecnie mieszka w Stargardzie Szczecińskim.
Debiutował na łamach "Szpilek" w 1972 r. Przez wiele lat współpracował z "Karuzelą" i Rozgłośnią Polskiego Radia. Jego twórczość oscyluje od satyry, poprzez groteskę, horror i fantastyk, do prozy realistycznej.
Jest laureatem kilkunastu konkursów literackich. Swoje utwory drukował w almanachach, a także na łamach "Nurtu", "Młodego Technika", "Odgłosów", "Morza i Ziemi", "Spojrzeń", "Politechnika", "Jantaru", "nowej Wsi", "Razem", "Sztandaru Młodych", "Rzeczywistości", "Nike", "Prometeja", "Gospodyni", "Wiraży", "Konstrukcji", "Zdrowia i Trzeźwości", "Kontraktów", "Kuriera Szczecińskiego". Napisał bez mała 300 krótkich utworów, z których kilkadziesiąt zostało przełożonych na język angielski, niemiecki, francuski, węgierski, czeski, słowacki, rosyjski, łotewski i estoński.
W formie książkowej opublikował: "Czekając", "Mój tatko", "Sukcesorzy" (II wydania), "Przybysz", "Katharsis", "Manekin", "Tatko i ja", "Kronika Akaszy: Inicjacja. Skorupa astralna. Metempsychoza. Powtórka z Apokalipsy" (II wydania), "Eskapizm", "Mistyfikacja", "Z moim tatkiem", "Między innymi makabra", "Wahadło", "Na tle kosmicznej otchłani", "Mój tatko i cała reszta", "Stan zagrożenia".
Sporadycznie zajmuje się krytyką literacką.
W roku 1978 otrzymał nagrodę Ogólnopolskiego Konwentu Klubów SF za najlepszy debiut - zbiór opowiadań "Czekając", rok później zaś nagrodę za najlepszą powieść - "Sukcesorzy". Otrzymał też dwa "Złote Exlibrisy" - w roku 1983 za dwie pierwsze powieści cyklu "Kronika Akaszy" oraz w roku 1986 za najpoczytniejszą książkę 40-lecia, za którą uznano całą tetralogię pod wyżej wymienionym tytułem.
W roku 1984 uhonorowany został Nagrodą Wojewody Szczecińskiego za działalność w dziedzinie upowszechniania kultury. Dwa lata później przyznano mu Honorową Odznakę za zasługi dla rozwoju ruchu społeczno-kulturalnego i Srebrny Krzyż Zasługi. Jest także wyróżniony odznaką "Gryfa Pomorskiego".
Należy do Związku Literatów Polskich, Związku Polskich Autorów ZAKR, Stowarzyszenia Autorów ZAIKS i Klubu Autorów Krajowej Agencji Wydawniczej. Jest również członkiem The International Biographil Centre - z siedzibą w Cambridge.
I to by było z grubsza tyle.
Kazimierz Hirniak
Pamiętajmy o pisarzach
http://www.stargard.com.pl/article3787.html
Kiedy poszedłem do biblioteki pedagogicznej
w Stargardzie Szczecińskim i spytałem, czy mogę dostać jakieś
materiały o Jacku Sawaszkiewiczu, panie bibliotekarki były niezwykle
zdziwione i spytały mnie, kim jest ten człowiek.
Kim więc jest (był) Jacek
Sawaszkiewicz?
Urodził się 10 września 1947r. w Szczecinie,
gdzie spędził młode lata, ukończył szkołę średnią i zdał maturę. W
1979r. przeniósł się do Stargardu Szczecińskiego i tu powstały
jego największe powieści i wiele innych utworów. Pisał już
będąc w szkole średniej, ale zadebiutował w 1975r. opowiadaniem
satyrycznym pt. „Sanatorium”, debiut książkowy to tom
opowiadań „Czekając” wydany w 1978r. W latach 1979-88
wydał 9 powieści i 10 zbiorów opowiadań. Najbardziej znanym
jego dziełem jest cykl „Kronika Akaszy” Początkowa jego
twórczość to typowe opowiadania sensacyjne, w późniejszych
utworach podąża w kierunku groteski, humoreski i fantastyki naukowej,
w której odnosi największe sukcesy. Jak do tej pory, w
powojennym Stargardzie, nikt w dziedzinie twórczości
pisarskiej nie osiągnął więcej niż Jacek Sawaszkiewicz. Można więc go
uznać za największego stargardzkiego pisarza.
Początki pracy literackiej
- Jacka poznałam w 1970r. na imieninach
kogoś z jego rodziny. Nasza znajomość przerodziła się w miłość i w
1973r. wzięliśmy ślub. Opowiadał mi o swoim pisaniu, czytałam jego
utwory. Dużo pisał i wysyłał do wydawnictw, ale te odsyłały z
powrotem, czasem z adnotacją, aby zajął się czymś innym, bo pisanie
to nie jego profesja. On nie poddawał się, bo wiedział (sam nawet
mówił), że pisanie jest jego powołaniem, że jest to coś, co
chce w życiu robić, że w końcu to co pisze, jest po prostu dobre.
Wreszcie znajdzie się ktoś, kto go doceni. Odmowami się nie
zniechęcał, wręcz go one zachęcały do większego wysiłku. Kiedy w
1978r. została wydana jego pierwsza książka, był bardzo szczęśliwy i
dumny. Zachęciła go ona do pracy i wtedy co roku pisze i wydaje jedną
powieść i wiele opowiadań. Następuje 10-letni okres największej w
jego życiu płodności literackiej. Jego nazwisko zaczyna być znane w
Polsce, zaczyna być znane i za granicą - mówi Bożena
Sawaszkiewicz, żona Jacka.
Warsztat
Każdy pisarz tworzy w innych warunkach.
Tadeusz Dołęga- Mostowicz tworząc „Profesora Wilczura” i
Znachora” zasiadł do pisania o 8 rano, a wcześniej wypijał dwa
kieliszki wódki. Dla Sawaszkiewicza twórcza był noc,
podczas której przenosił się w świat fantastyki.
- Wstawał około godziny 15. Minęła już pora
na śniadanie, więc zjadał obiad, następnie było u niego trochę życia
rodzinnego, trochę towarzyskiego i wreszcie nadchodziła noc. Wtedy
zamykał się w pokoju i pisał, najczęściej do rana. Miał bardzo ładny
charakter pisma. Najczęściej pisał ołówkiem, później
robił poprawki, używając gumki. Jego rękopisy były bardzo estetyczne,
czytelne, bez podkreśleń, dobrze się je czytało. Życie w naszym domu
było podporządkowane jego pisaniu. Nie lubił raczej rozmawiać o tym ,
co aktualnie ma na swoim warsztacie. Kiedy już kończył książkę czy
opowiadanie, ja byłam pierwszą osobą, która czytała. Raczej
nie czekał na ocenę, bo wiedział, że to jest dobrze napisane, był
trochę zarozumiały, jak to twórcy. Bardzo dużo czytał,
szczególnie fantastykę zachodnią, bo wtedy u nas był właściwie
tyko Lem, którego znał wszystkie książki. Myślę, że pomysły
rodziły się z tych książek. Był okres, że i ja zaraziłam się od niego
czytaniem fantastyki i wprost pochłaniałam góry książek.
Jak miał już pomysł na książkę, szedł do
biblioteki, wertował potrzebną literaturę, robił notatki, później
wybierał się do jakiejś grupy zawodowej np. strażaków,
kolejarzy, stoczniowców..., z którymi rozmawiał.
Stamtąd czerpał dialogi i dodatkowe wiadomości potrzebne do książki.
Nazwiska spisywał najczęściej z czołówek zagranicznych filmów
i przeczytanych książek, stąd najczęściej w jego utworach są obce
nazwiska i imiona. Nie lubił by mu podpowiadano, sam wiedział jak ma
być, nigdy mnie się nie radził, bym mu coś doradziła - mówi
dalej pani Bożena.
Jakim był człowiekiem?
- Stargard mu służył, było tutaj bardzo
spokojnie w porównaniu ze Szczecinem, gdzie pod oknami ciągle
dudniły samochody i tramwaje. Jacek lubił spokój i ciszę, mógł
wtedy się skupić. Żył w swoim świecie, był skryty, zamknięty w sobie,
trudno się z nim rozmawiało, trudno nawiązywał znajomości i z nim tez
trudno było nawiązać znajomość. Dlatego też nie mieliśmy żadnych
znajomych, bo uważał, że takie rozmawianie ze znajomymi to tylko
strata czasu. Miał kontakt z rodziną i to mu wystarczało. Oczywiście
miał i znajomych z tzw. świata kultury, ale to była jakby płaszczyzna
zawodowa. Brał udział w różnych imprezach kulturalnych,
zapraszano go do szkół, ale nie przepadał za tego typu
spotkaniami, wolał swoją samotność. Nie lubił nigdzie wyjeżdżać, nie
potrzebował zmiany środowiska, otoczenia. Lubił gotować, potrafił
przyrządzać wykwintne dania, pięknie je ozdabiać i podawać -
opowiada pani Bożena.
Po roku 1989...
...następuje w naszym kraju wiele zmian
w każdej dziedzinie. Ludzie są spragnieni rzeczy, więc niemal się na
nie rzucają, kultura odstawiana jest na dalszy tor. Każdy zaczyna
walczyć o klienta, pisarze również. Na rynku wydawniczym
powstaje konkurencja (pojęcie do tej pory obce naszej
rzeczywistości), potrzeby czytelnicze też się zmieniają. Rusza nowa
„lokomotywa” cywilizacyjna, ludzie w tym pędzie szukają
często literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej, sięgają po książki
typu Harlequin. Rynek zalewają setki tytułów kolorowych
czasopism, które też zabierają amatorów kupowania
książek. Sprzedaż książek w Polsce gwałtownie spada. Książka zaczyna
być towarem „luksusowym”. Nie każdy pisarz potrafi
walczyć o klienta, walczyć z wydawnictwem by, mu wypłaciło
honorarium, walczyć o swój byt.
- W tym okresie Jacek nie mógł
znaleźć swojego miejsca w nowej rzeczywistości. Niektóre
wydawnictwa zaczęły upadać, inne wstrzymały drukowanie jego książek.
Byli pisarze, którzy jeździli ze swoimi książkami po
bibliotekach, księgarniach, szkołach i tam je sprzedawali. On czegoś
takiego sobie nie wyobrażał. Zaczął wtedy pisać krótkie utwory
do czasopism. Męczyło go to, bo nie była to już literatura, ale
trzeba było za coś w końcu żyć. Wysyłał opowiadania i artykuły do
gazet, później trudno mu było otrzymać wynagrodzenie. Nastąpił
trudny okres w jego życiu - dodaje zamyślona pani Bożena.
Ten trudny okres u Sawaszkiewicza nasila
ucieczkę od trudności dnia codziennego do topienia smutków w
„pocieszycielce strapionych”. Do tego dochodzą zmiany w
życiu osobistym - rozwód z żoną Bożeną. Wiąże się
następnie z kobietą dużo od siebie młodszą i zamieszkują razem na Oś.
Pyrzyckim. Kobieta ta nie spełnia jego oczekiwań, on jej także,
związek się rozpada. Jacek wyjeżdża do Szczecina do swoich rodziców,
gdzie 11 czerwca 1999r nagle umiera.
Kazimierz Hirniak
Na górę strony
Między innymi makabra - strona główna